sobota, 19 września 2015

010 - Wrocław Maraton

To czwarty maraton na drodze do Korony Maratonów Polskich , długo wyczekiwany Wrocław Maraton .

Jako , że organizatorzy pozwolili na odbiór pakietów startowych w niedzielny poranek ,
a do Wrocławia mam 210 km , padł pomysł , że pojedziemy tam z soboty na niedziele .
Sama podróż mija gładko , ponieważ w nocy ruch jest znikomy ,
w samym Wrocławiu trochę kłopotów przysporzyło poszukanie stadionu ,
ponieważ już pozamykali ulicę na zawody , a GPS wariował :-)
Po złamaniu kilkunastu przepisów drogowych ( ccciiiiicccchhhooo ) docieramy bezpiecznie do celu.



Weryfikacja , odbiór pakietów przebiega bardzo sprawnie , a to przez to , że jest nas jeszcze mało .
Pakiet atrakcyjny : koszulka , izotonik , chrupki , Runners World , baton , piwo bezalkoholowe.
Można się tylko doczepić do expo , które było  bardzo skromne jak na rangę zawodów ,
ale rozumiem w ten weekend była również Krynica m więc pewnie wystawcy woleli pojechać tam .

Start i meta usytuowane bardzo blisko biura zawodów , co pozwoliło na bardzo szybkie przemieszczanie się między punktami .

START - 9:00
Pierwszy raz spotkałem się na zawodach z puszczaniem zawodników "falami " ,
jako, że biegłem w ostatnim przedziale czasowym , ponieważ traktowałem to jako trening ,
startowałem o 9:10 :)
Atmosfera na starcie bardzo wzruszająca , a przede wszystkim , bardzo motywująca , ciarki przechodzą do tej pory .



Pierwsze 5 km biegnę w tłumie i bardzo spokojnie . Podziwiam miejski pejzaż i delektuje się biegiem .
10 km , patrzę na zegarek i myślę , że jest fantastycznie , biegnę lekko .
15 km tak samo jak wyżej ...
Regularnie podjadam żele , banany i dużo pije izotonik popijam woda .

Półmetek czas mam zbyt dobry , myślę sobie , że trochę zwolnię , aby odpocząć , choć dalej lekko mi sie biegnie ...
Tak też robię i człapie sobie do przodu .
25 km i miła niespodzianka , czeka na mnie Aga , która ufundowała mi ten maraton bodajże na zająca :-)
31 km zaczynają się delikatne problemy z nogami, a dokładniej próbowały mnie brać skurczę ,
lecz nie dałem im się i konsekwentnie człapałem do przodu .



36 km i ściana ?! Ściana to ściema i wymysł głowy:-)
Znowu się mocno rozluźniam i nogi dostają drugiej świeżości,
40 km , kibice dają ogromną energię i mega motywację
42 km widzę metę , gra muzyka , komentator zdziera gardło , kibice szaleją ...



Przekraczam linię mety , szczęśliwy , zadowolony i trochę zmęczony :-)
Wypijam izotonik , jem makaron wegetariański i leżę na trawie ...
Uświadamiam sobie , że to czwarty z pięciu maratonów, które muszę ukończyć aby dostać koronę .
Przyznam , że to najpiękniejszy maraton jaki do tej pory przebiegłem,
nie wiem czy to za sprawą kibiców , dobrego dnia ...
Dobrze mi się biegło , biegłem na luzie , biegłem aby się dobrze bawić .



Do Wrocławia jeszcze pewnie wrócę .

(Zdjęcia Agnieszka Łukomska )

Kawał dobrej roboty zrobili wolontariusze na punktach odżywczych , medycy  i kibice !
Dla WAS wszystkich ogromne brawa !