Maraton Dębno 2015 !!! :)
Dębno to kolejna miejscowość na
mapie biegaczy , którzy podjęli się korony maratonów polskich,
zawody w tym roku przypadły 12 kwietnia .
Zawody w tej miejscowości są dość
specyficzne, przez dość małą miejscowość , a wiadomo ,
że
trasę 42 km i 195 metrów trzeba jakoś wytyczyć , o tym za chwilę
.
Do samego Dębna mam dokładnie 273 km
, drogą krajową , ekspresową i autostradą A2 .
Przejazd do miejscowości w której
jest start idzie sprawnie , pewnie dużym argumentem jest to ,
że
jedziemy tam z Agą o 4:30 rano w niedzielę . Całe szczęście , ze
względu na niski limit uczestników 2000 osób, pakiety można
odebrać w dzień startu ( za co ten maraton ma u mnie duży plus ).
Na drogach nie ma tłoku , a pogoda za oknem całkiem sprzyjająca .
Po dotarciu i odnalezieniu biura
zawodów , sprawnie odbieram pakiet ( około godziny 8:15), a w nim
jedyne co zaskoczyło to koszulka bawełniana , ponieważ jestem
przyzwyczajony ,
że na maratonach do pakietu jest dołączona
koszulka techniczna .
W pakiecie regeneracyjnym kilka słodkości ,
butelka regionalnego piwa i bodajże kwas chlebowy .
Następnie
szybkie rozeznanie gdzie są szatnie/toalety i czas szykować się do
startu .
Wracając do trasy , to do samego
startu nie wiedziałem na jakiej zasadzie są zorganizowane pętle ,
które na mapce były wyrysowane , ale nie było to ani czytelne ,
ani dokładnie oznaczone .
Jak okazało się najpierw były dwie
małe pętle ,
po których wbiegaliśmy na dużą, po której
robiliśmy ponownie pętle mniejszą,
z której drugi raz wbiegaliśmy
na pętle dużą i po której przebiegając jeszcze raz przez małą
pętle wbiegaliśmy na metę .
Szczerze ? Bardzo męczące
rozwiązanie , szczególnie psychicznie …
Na małej pętli , bardzo
wymagający był 500 metrowy odcinek kostki brukowej ,
który
stwarzał wiele bólu . Trasa zdecydowanie bardzo płaska i z tego co
zauważyłem to jeden dłuższy podbieg , dobrze oznaczona ,
przyjemna w widoki , zwłaszcza w lesie (warto zwrócić uwagę , że
duża pętla jest poprowadzona przez dwie sąsiednie miejscowości ).
Następną rzeczą jaką chciałbym
poruszyć jest kwestia kibiców .
W samym Dębnie mnóstwo kibiców ,
którzy bardzo fajnie dopingowali i dodawali Powera .
Przy dużej
pętli , szczególnie odcinki nie zabudowane , były odludnione, ale
nie ma się co dziwić ,
przecież to szczery las .
Pierwszą
miejscowością na dużej pętli jest Dargomyśl ,
na pierwszy rzut
oka to około jedno tysięczna miejscowość ,
tam wspaniały doping
mieszkańców , wielkie brawa dla nich takie zachowanie godne
pochwały !
Kolejnym punktem kibiców jest już mniejsza miejscowość
Cychry ,
gdzie również jest dobry doping , a na drugiej pętli
dostrzegam nawet księdza .
Na mecie również MOC kibiców, którzy
dali z siebie wszystko .
Dla kibiców OGROMNE brawa i podziękowania
, dodaliście energii !
Punkty odżywcze , żywieniowe,
medyczne .
W tym temacie nie mam żadnego „ALE” , wszystko było
tak jak powinno być ,
częstotliwość , ilość napojów(woda,
izotonik) i jedzenia(banany, pomarańcza , cukier).
Sami
wolontariusze , pozytywnie nastawieni do pomocy i w wystarczającej
liczbie , dla nich również podziękowania !
Mój start . Udział w Maratonie w
Dębnie traktowałem jako trening przed ultramaratonem GWiNT ,
w
którym biegnę 8 maja, był to również kolejny przystanek do
zdobycia Korony Maratonów Polskich .
Wystartowałem z grupą
prowadzoną przez pacemaker na czas 4 godziny i 30 minut .
Do 26 km
trzymałem się razem z grupą, w której panowała wspaniała
atmosfera ,
były rozmowy , śmiechy , chichy …
Następnie coś się
wydarzyło , coś czego się nie spodziewałem .
Zaczęło się od
bólu brzucha , a raczej żołądka i jego skurczami …
Musiałem
zwolnić w imię zasady , lepiej zwolnić na kilka minut niż
przerwać bieg…
Zrobiłem tak i grupę z balonikami miałem przez 3
km na horyzoncie , dzieliło mnie około 600 metrów .
W tym dniu nie
tylko żołądek nie chciał współpracować , ale także zaczęło
dziać się coś dziwnego z nogami , nie były to skurcze , ale
bardzo zbite mięśnie
(możliwe , że zbyt mało wybieganych
kilometrów po asfalcie ).
Od 30 km człapałem się do mety ,
wiedząc z każdym krokiem co mnie czeka za każdym zakrętem , przez
pętle …
Tempo z wolnego , stało się ślimacze , na szczęście
udało się dotrwać do mety …
Co do zmęczenia to byłem
wykończony psychicznie .
Ten maraton dał mi wiele do myślenia i
jeszcze więcej wytknął błędów które popełniłem w trakcie
przygotowań .
Mimo dolegliwości i mimo tego , że musiałem
bardziej walczyć z sobą niż z trasa ,
jestem bardzo zadowolony z
tego, że ukończyłem i że nie będę musiał w przyszłym roku
odwiedzać Dębna jeszcze raz .
Podsumowując : -kibice na 5,
-organizacja na 4, trasa ,przez pętle 2+ (rozumiem jednak fakt ,
że
ze względu na małą miejscowość musiało tak być )
Do ukończenia Korony Maratonów
Polskich został mi tylko Wrocław i Warszawa .
:) Kilka zdjęć :
Serdecznie
pozdrawiam Mateusz :)